„Tak długo Cię nie
było
Tak wiele się
zmieniło.
A moje serce bije do
ciebie
Tak jak wcześniej
biło ”
Wychodzicie z szatni. Spoglądam na was
ukradkiem. Karol nic się nie zmienił. Jak zwykle uśmiechnięty od
ucha do ucha. No może troszeczkę urósł. A ty? Oprócz tego,że
urosłeś,to jeszcze zmężniałeś. Zarost idealnie podkreśla twoje
rysy twarzy.
- Zaksa! Bujaj się! Bujaj się! Nie pokonasz nigdy mnie! Dzisiaj Skra mistrzem jest! Znam ten głos,nie wiele się zmienił przez tyle lat. Oczywiście to Ty Panie K. skaczesz z radości I podśpiewujesz sobie. Jak zwykle zmieniasz słowa jakiegoś znanego hitu.
- Weź się Kłos uspokój. Jestem padnięty a jeszcze ta kolacja.. Gdzie ta typa tak w ogóle? Pytasz lekko zmęczonym i zirytowanym głosem. Ze mną dzieję się coś dziwnego. Ogarnia mnie strach. Mam ochotę uciec stąd. Uspokajam się po chwili i stwierdzam,że teraz albo nigdy.
- Tu jestem. Mówię nie odrywając wzroku od podłogi.
- Wiesz. Przepraszam jestem zmęczony po meczu. Odpowiadasz zmieszany. Podchodzicie do mnie a ja nadal wpatruję się w podłogę
- Jak Ci na imię ? Pyta Karol przemiłym głosem. Chcę rozluźnić sztywną atmosferę.
- Bianka. Odpowiadam i spoglądam na was. Bacznie mi się przyglądacie.
- Bianka! Nasza Bianeczka! Nasza kruszynka! Wykrzykuję uradowany Karol otula mnie swoimi ramionami i podrzuca ku górze.
- Postaw mnie wariacie. Krzyczę chichocząc. Ty stoisz jak zamurowany. Patrzysz na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami. Te oczy są jakieś inne,są takie smutne. Nie ma w nich już takiej radości jak dawniej. Może przesadzam? Może po prostu dorosłeś. Przeszywasz mnie wzrokiem. Podchodzisz do mnie po chwili. Spoglądasz mi prosto w oczy.
- To naprawdę ty. Mówisz nie dowierzając.
- Nie kurwa duch święty. Odpowiada Karol zirytowanym tonem głosu.
- Tak to ja. Odpowiadam chichocząc. Podchodzisz do mnie i otulasz mnie tymi swoimi wielkimi ramionami
- Tęskniłem. Mówisz czule, swoim niskim męskim głosem. Przechodzą mnie dreszcze. Nagle Kłos rzuca się na nas i zaczyna nas obejmować.
- Święta trójca wróciła! Krzyczy uradowany. Ale co ty robisz w Bełchatowie? Dopytuje zdziwiony po chwil.
- Właśnie przecież mieszkałaś w Niemczech. Mówisz nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi.
- A co nie pasuje wam,ze tu jestem? Jeśli nie to sobie pójdę. Mówię obrażonym tonem głosu i zmierzam w stronę drzwi.
- Stój! Krzyczysz i chwytasz moja dłoń. Ten twój delikatny dotyk... Po raz kolejny przechodzą mnie dreszcze.
- Nic się nie zmieniłaś Pani obrażalska. Rzuca Karol ironicznym tonem głosu
- Dlaczego zawsze każdy żart z mojej strony odbierasz jako potencjalnego focha?
- Bo ty się fochasz a nie żartujesz. Mówisz i uśmiechasz się do mnie. Zamieram widząc ten uśmiech.
- Dobra,dobra mów co robisz w Bełchatowie?. Pyta z ciekawością Karollo
- No ja tu mieszkam,pracuję od kilku lat zresztą.
- Jak to od kilku lat? Od kilku lat jesteś w Polsce!? Dopytuję zdziwiony Karol
- I się nie odezwałaś. Mówisz zawiedziony.
- Przepraszam. Wiecie no tak się potoczyło. Jednak to długa historia. Mówię zatapiając wzrok w podłogę
- Dobra,dobra! I tak wszystko nam powiesz a teraz lecimy na melanż. Krzyczy Karol
- Mieliśmy iść na kolację. Mówisz spoglądając na niego jak na idiotę.
- Jesteście głodni? Pyta.
- Nie. Odpowiadamy zgodnie.
- No to lecimy na melanż. Karol idzie przed nami niczym arab na czele haremu. Ty chwytasz mnie pod ramię i idziemy za nim. Matko,ja czuję motylki w brzuchu. Kiedy uśmiechasz się do mnie,cała się czerwienie. Niczym zakochana nastolatka. Tak,ja byłam zakochaną w tobie nastolatką. Jednak nie wiedziałam,ze tak zareaguje spotykając cię po latach. Przecież minęło dziesięć lat! To niemożliwe... To niemożliwe że dalej coś do ciebie czuję. Jestem psychologiem,a sama nie potrafię siebie zrozumieć. Ja jestem chora... Ja potrzebuję specjalisty... Psychiatra potrzebny od zaraz.. Mówię w myślach. Nagle otulasz mnie swoim ramieniem,odpływam. Nie myślę już o niczym,po prostu grzecznie podążam za Karolem.Kilka godzin później.Siedzisz przy stoliku,bacznie mnie obserwujesz. Po moim kilku minutowym błaganiu Kłos pozwala mi zejść z parkietu. Siadam obok ciebie i wypijam ostatni łyk mojego drinka. Pytasz mnie co tam u mnie,co działo się przez te 10 lat.
- Opowiadam Ci całe moje życie. Moi rodzice zginęli w wypadku,podczas naszej podróży do Hamburga. Zamieszkałam w Polsce,w Łodzi u ojca mojego brata. Otoczył mnie wspaniałą opieką. Mój brat był dla mnie wielkim wsparciem w tamtych chwilach. I do tej pory bardzo mnie wspiera. Mimo napiętego terminarzu często mnie odwiedza. Skończyłam liceum w Łodzi,zdałam maturę. Dostałam się na swój wymarzony kierunek studiów – psychologię resocjalizacyjną. I zaczęłam pracę w bełchatowskim ośrodku uzależnień dla nieletnich. Jako pracownik dostałam mieszkanie. Opowiadam Ci jak kocham swoją pracę. Stwarzam swoją historię na nowo. Przedstawiam ci moje życie tak,jakbym chciała żeby wyglądało.
- Dlaczego się nie odzywałaś? Pytasz zdziwiony słysząc moją wypowiedź.
- Sama nie wiem. Chyba się bałam. Wy zaczęliście karierę. Myślałam,ze zapomnieliście o przyjaciółce z dzieciństwa.
- Zapomnieć o Tobie? Wiesz,ze my Cię szukaliśmy przez te 10 lat ? A ty zapadłaś się jak kamień w wodę. Mówisz spoglądając mi prosto w oczy. Przeszywasz mnie wzrokiem,przechodzi mnie dreszcz.
- Przepraszam no. Teraz jestem,nadrobimy to. Mówię klepiąc Cię po ramieniu. A ty uśmiechasz się delikatnie. Rozmawiam z Tobą jakby nigdy nic. Rozmawiamy tak jakbyśmy nie widzieli się jeden dzień,a nie dziesięć lat. Rozmowa jest swobodna,nie kończą się nam tematy do .
- I pij,pij drinka z pomarańczą. Woła Karol podchodząc do nas,a raczej zataczając się w naszą stronę.
- Człowieku coś ty z sobą zrobił ? Pyta zażenowany Andrzej.
- A się najebałem. Bełkocze i siada obok nas.
- Kelner! Czy barman. Nie ważne. Krwawą mery proszę. Wskazuję palcem w stronę barmanki.
- Wstawaj wychodzimy. Mówisz stanowczo i podnosisz go.
- Ja nigdzie nie idę. Zapiera się
- Dobra to dzwonię do Oli. Wyciągasz telefon komórkowy.
- Dobra,dobra idziemy. Zrywa się i chwiejnym krokiem rusza w stronę drzwi. Wychodzimy przed klub.
- Wezwę Ci taksówkę. My mieszkamy nie daleko dojdziemy. Wyciągasz telefon i dzwonisz po taksówkę.
- Bianka,Bianeczka. Moje słoneczko. Kłos rzuca się na mnie i obejmuję mnie bardzo mocno.
- Karol udusisz mnie. Mówię oddychając ciężko.
- Ale jesteś z nami już nigdy się nie rozstaniemy! Prawda. Chwieję się na nogach,a ja tracę równowagę. Podtrzymujesz nas,abyśmy nie upadli.
- Prawda,ale Kłos dość już tych czułości. Mówisz i odsuwasz go ode mnie.
- Dzięki! Myślałam ze mnie udusi. Oddycham głęboko
- Taksówka zaraz przyjedzie. Uśmiechasz się do mnie. Stoimy,czekamy na taksówkę i rozmawiamy. Opowiadasz mi o tym jak trafiłeś do reprezentacji,o swojej karierze i o Milenie. Nie wiem dlaczego smutniejesz mówiąc o niej. Chcę o to zapytać,jednak nie zdążam. Nadjeżdża taksówka. Kłos jest tak zajęty rozmową z bezdomnym kotem,ze nawet się ze mną nie żegna.
- Do zobaczenia. Przytulasz mnie do siebie i całujesz czule w polik.
- Do zobaczenia. Uśmiecham się i wciskam ci w dłoń moją wizytówkę. Wsiadam do taksówki. I myślę o tym,że Cię okłamałam. Nie wiem dlaczego bałam się powiedzieć prawdę. Po prostu bałam się,że nie zrozumiesz.. Ty jesteś z zupełnie innego Świata. Tępym wzrokiem wpatruję się w szybę.
I jest już