czwartek, 25 lipca 2013

    Tak długo Cię nie było
    Tak wiele się zmieniło.
    A moje serce bije do ciebie
    Tak jak wcześniej biło ”
Wychodzicie z szatni. Spoglądam na was ukradkiem. Karol nic się nie zmienił. Jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha. No może troszeczkę urósł. A ty? Oprócz tego,że urosłeś,to jeszcze zmężniałeś. Zarost idealnie podkreśla twoje rysy twarzy.
  • Zaksa! Bujaj się! Bujaj się! Nie pokonasz nigdy mnie! Dzisiaj Skra mistrzem jest! Znam ten głos,nie wiele się zmienił przez tyle lat. Oczywiście to Ty Panie K. skaczesz z radości I podśpiewujesz sobie. Jak zwykle zmieniasz słowa jakiegoś znanego hitu.
  • Weź się Kłos uspokój. Jestem padnięty a jeszcze ta kolacja.. Gdzie ta typa tak w ogóle? Pytasz lekko zmęczonym i zirytowanym głosem. Ze mną dzieję się coś dziwnego. Ogarnia mnie strach. Mam ochotę uciec stąd. Uspokajam się po chwili i stwierdzam,że teraz albo nigdy.
  • Tu jestem. Mówię nie odrywając wzroku od podłogi.
  • Wiesz. Przepraszam jestem zmęczony po meczu. Odpowiadasz zmieszany. Podchodzicie do mnie a ja nadal wpatruję się w podłogę
  • Jak Ci na imię ? Pyta Karol przemiłym głosem. Chcę rozluźnić sztywną atmosferę.
  • Bianka. Odpowiadam i spoglądam na was. Bacznie mi się przyglądacie.
  • Bianka! Nasza Bianeczka! Nasza kruszynka! Wykrzykuję uradowany Karol otula mnie swoimi ramionami i podrzuca ku górze.
  • Postaw mnie wariacie. Krzyczę chichocząc. Ty stoisz jak zamurowany. Patrzysz na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami. Te oczy są jakieś inne,są takie smutne. Nie ma w nich już takiej radości jak dawniej. Może przesadzam? Może po prostu dorosłeś. Przeszywasz mnie wzrokiem. Podchodzisz do mnie po chwili. Spoglądasz mi prosto w oczy.
  • To naprawdę ty. Mówisz nie dowierzając.
  • Nie kurwa duch święty. Odpowiada Karol zirytowanym tonem głosu.
  • Tak to ja. Odpowiadam chichocząc. Podchodzisz do mnie i otulasz mnie tymi swoimi wielkimi ramionami
  • Tęskniłem. Mówisz czule, swoim niskim męskim głosem. Przechodzą mnie dreszcze. Nagle Kłos rzuca się na nas i zaczyna nas obejmować.
  • Święta trójca wróciła! Krzyczy uradowany. Ale co ty robisz w Bełchatowie? Dopytuje zdziwiony po chwil.
  • Właśnie przecież mieszkałaś w Niemczech. Mówisz nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi.
  • A co nie pasuje wam,ze tu jestem? Jeśli nie to sobie pójdę. Mówię obrażonym tonem głosu i zmierzam w stronę drzwi.
  • Stój! Krzyczysz i chwytasz moja dłoń. Ten twój delikatny dotyk... Po raz kolejny przechodzą mnie dreszcze.
  • Nic się nie zmieniłaś Pani obrażalska. Rzuca Karol ironicznym tonem głosu
  • Dlaczego zawsze każdy żart z mojej strony odbierasz jako potencjalnego focha?
  • Bo ty się fochasz a nie żartujesz. Mówisz i uśmiechasz się do mnie. Zamieram widząc ten uśmiech.
  • Dobra,dobra mów co robisz w Bełchatowie?. Pyta z ciekawością Karollo
  • No ja tu mieszkam,pracuję od kilku lat zresztą.
  • Jak to od kilku lat? Od kilku lat jesteś w Polsce!? Dopytuję zdziwiony Karol
  • I się nie odezwałaś. Mówisz zawiedziony.
  • Przepraszam. Wiecie no tak się potoczyło. Jednak to długa historia. Mówię zatapiając wzrok w podłogę
  • Dobra,dobra! I tak wszystko nam powiesz a teraz lecimy na melanż. Krzyczy Karol
  • Mieliśmy iść na kolację. Mówisz spoglądając na niego jak na idiotę.
  • Jesteście głodni? Pyta.
  • Nie. Odpowiadamy zgodnie.
  • No to lecimy na melanż. Karol idzie przed nami niczym arab na czele haremu. Ty chwytasz mnie pod ramię i idziemy za nim. Matko,ja czuję motylki w brzuchu. Kiedy uśmiechasz się do mnie,cała się czerwienie. Niczym zakochana nastolatka. Tak,ja byłam zakochaną w tobie nastolatką. Jednak nie wiedziałam,ze tak zareaguje spotykając cię po latach. Przecież minęło dziesięć lat! To niemożliwe... To niemożliwe że dalej coś do ciebie czuję. Jestem psychologiem,a sama nie potrafię siebie zrozumieć. Ja jestem chora... Ja potrzebuję specjalisty... Psychiatra potrzebny od zaraz.. Mówię w myślach. Nagle otulasz mnie swoim ramieniem,odpływam. Nie myślę już o niczym,po prostu grzecznie podążam za Karolem.
    Kilka godzin później.
    Siedzisz przy stoliku,bacznie mnie obserwujesz. Po moim kilku minutowym błaganiu Kłos pozwala mi zejść z parkietu. Siadam obok ciebie i wypijam ostatni łyk mojego drinka. Pytasz mnie co tam u mnie,co działo się przez te 10 lat.
  • Opowiadam Ci całe moje życie. Moi rodzice zginęli w wypadku,podczas naszej podróży do Hamburga. Zamieszkałam w Polsce,w Łodzi u ojca mojego brata. Otoczył mnie wspaniałą opieką. Mój brat był dla mnie wielkim wsparciem w tamtych chwilach. I do tej pory bardzo mnie wspiera. Mimo napiętego terminarzu często mnie odwiedza. Skończyłam liceum w Łodzi,zdałam maturę. Dostałam się na swój wymarzony kierunek studiów – psychologię resocjalizacyjną. I zaczęłam pracę w bełchatowskim ośrodku uzależnień dla nieletnich. Jako pracownik dostałam mieszkanie. Opowiadam Ci jak kocham swoją pracę. Stwarzam swoją historię na nowo. Przedstawiam ci moje życie tak,jakbym chciała żeby wyglądało.
  • Dlaczego się nie odzywałaś? Pytasz zdziwiony słysząc moją wypowiedź.
  • Sama nie wiem. Chyba się bałam. Wy zaczęliście karierę. Myślałam,ze zapomnieliście o przyjaciółce z dzieciństwa.
  • Zapomnieć o Tobie? Wiesz,ze my Cię szukaliśmy przez te 10 lat ? A ty zapadłaś się jak kamień w wodę. Mówisz spoglądając mi prosto w oczy. Przeszywasz mnie wzrokiem,przechodzi mnie dreszcz.
  • Przepraszam no. Teraz jestem,nadrobimy to. Mówię klepiąc Cię po ramieniu. A ty uśmiechasz się delikatnie. Rozmawiam z Tobą jakby nigdy nic. Rozmawiamy tak jakbyśmy nie widzieli się jeden dzień,a nie dziesięć lat. Rozmowa jest swobodna,nie kończą się nam tematy do .
  • I pij,pij drinka z pomarańczą. Woła Karol podchodząc do nas,a raczej zataczając się w naszą stronę.
  • Człowieku coś ty z sobą zrobił ? Pyta zażenowany Andrzej.
  • A się najebałem. Bełkocze i siada obok nas.
  • Kelner! Czy barman. Nie ważne. Krwawą mery proszę. Wskazuję palcem w stronę barmanki.
  • Wstawaj wychodzimy. Mówisz stanowczo i podnosisz go.
  • Ja nigdzie nie idę. Zapiera się
  • Dobra to dzwonię do Oli. Wyciągasz telefon komórkowy.
  • Dobra,dobra idziemy. Zrywa się i chwiejnym krokiem rusza w stronę drzwi. Wychodzimy przed klub.
  • Wezwę Ci taksówkę. My mieszkamy nie daleko dojdziemy. Wyciągasz telefon i dzwonisz po taksówkę.
  • Bianka,Bianeczka. Moje słoneczko. Kłos rzuca się na mnie i obejmuję mnie bardzo mocno.
  • Karol udusisz mnie. Mówię oddychając ciężko.
  • Ale jesteś z nami już nigdy się nie rozstaniemy! Prawda. Chwieję się na nogach,a ja tracę równowagę. Podtrzymujesz nas,abyśmy nie upadli.
  • Prawda,ale Kłos dość już tych czułości. Mówisz i odsuwasz go ode mnie.
  • Dzięki! Myślałam ze mnie udusi. Oddycham głęboko
  • Taksówka zaraz przyjedzie. Uśmiechasz się do mnie. Stoimy,czekamy na taksówkę i rozmawiamy. Opowiadasz mi o tym jak trafiłeś do reprezentacji,o swojej karierze i o Milenie. Nie wiem dlaczego smutniejesz mówiąc o niej. Chcę o to zapytać,jednak nie zdążam. Nadjeżdża taksówka. Kłos jest tak zajęty rozmową z bezdomnym kotem,ze nawet się ze mną nie żegna.
  • Do zobaczenia. Przytulasz mnie do siebie i całujesz czule w polik.
  • Do zobaczenia. Uśmiecham się i wciskam ci w dłoń moją wizytówkę. Wsiadam do taksówki. I myślę o tym,że Cię okłamałam. Nie wiem dlaczego bałam się powiedzieć prawdę. Po prostu bałam się,że nie zrozumiesz.. Ty jesteś z zupełnie innego Świata. Tępym wzrokiem wpatruję się w szybę.


I jest już trzeci.. Ach,przepraszam. Oczywiście,że jest to drugi rozdział,za bardzo się rozpędziłam. Miałyśmy dodać go w przyszłym tygodniu,ale wrzucam już dziś. Pewnie dlatego,ze nudzi mi się i nie mam co robić,no i dlatego,ze wam się podoba ;) Przywracacie mi wiarę w siebie! Dziękuję. I zapraszam na coś nowego.  Obiecuję,że następny pojawi się nie wcześniej,niż w przyszłym tygodniu ( w innym przypadku,Joanna mnie pewnie zabije.) Pozdrawiam autorka. ;)

Coś nowego.

Witam was ! Z tej strony autorka owego opowiadania. Cieszę się,że się wam podoba ;)
Właśnie przed chwilką założyłyśmy nowego bloga. Opowiadanie,które tam zawita,w naszym odczuciu jest dużo lepsze od tego. Jednak to już same ocenicie.
Zastanawia mnie,jakbyście zareagowały,kiedy pewnego pięknego dnia. Na progu waszego mieszkania staje siatkarz i oznajmia,że jest waszym bratem. Chcecie wiedzieć,jak w takiej sytuacji zachowała się nasza bohaterka?
to zapraszamy tu.
Wśród bohaterów nie mogło zabraknąć obiektu naszej fascynacji,czyli Pana Wrony ;)
Pozdrawiamy.:)

środa, 24 lipca 2013

„Spełnione marzenie”
  •  Bianka! Wstawaj! Słyszę dobrze znany mi głos.
  •  Jeszcze 5 minut. Obiecuję, że za 5 minut wstanę, pójdę do pracy i zacznę czynić ten Świat lepszym. Bełkocze i kładę poduszkę na głowie.
  • Dziś nie musisz ratować Świata masz dwa dni wolnego. Mówi radosnym tonem głosu. Ściągam poduszkę z głowy, zrywam się z łóżka i patrzę na niego nie dowierzając.
  • Świat się skończył ? Jak to mam dwa dni wolnego? Pytam drapiąc się po głowie.
  • Jeszcze nie. Odpowiada ze śmiechem. - po prostu masz dziś urodziny dodaję po chwili chichocząc.
  • Urodziny? Jak to urodziny ? Pytam zszokowana.
  • Normalnie jak co roku dwudziestego drugiego lipca. Odpowiada i czule mnie przytula.
  • Na śmierć zapomniałam. Zaśmiał się.
  • Widzę. Wszystkiego najlepszego perełko! A to taki skromny prezent.  Mówi szczerząc się do mnie i wręcza mi kopertę.
  • Tomasz! Wiesz, że nie musiałeś. Wykrzykuję lekko zirytowana. Ciekawość mnie zżera otwieram kopertę Wyciągam kilka sporych kawałków papieru. Po chwili spostrzegam, że to bilet na mecz Skry, przepustka za kulisy i list gratulacyjny. List gratulacyjny? Zaczynam czytać go ze zdziwioną miną. „Gratulujemy wygranej w konkursie bla. bla. blaaaaa. Nagrodą jest kolacja z Karolem Kłosem i Andrzejem Wroną.” Z KŁOSEM I WRONĄ!?!? Moje serce zaczyna bić mi mocniej.
  •  Jaki konkurs? Co? Kłos i Wrona? Pytam zdziwiona ową sytuacją. On śmieję się ze mnie
  •  Wiesz, że nie mam pieniędzy. Nie stać mnie na prezent, który Cię uszczęśliwi. Mówi z bezradną miną.
  • Tomcio, przecież wiesz, że nie musiałeś. Wiesz, że nie przywiązuję wagi do takich rzeczy. Mówię czule i klepie go po ramieniu.
  • Bianka, czy ty kiedyś dasz mi się wypowiedzieć do końca? Pyta z irytacja w głosie.
  • No dobrze. Mów, mów.
  • Wiedziałem, że od dawna chcesz skontaktować się z Andrzejem i Karolem. Przecież to Twoi przyjaciele. Zawsze brakowało ci odwagi, żeby się z nimi spotkać. Nie chciałaś iść na mecz,nie chciałaś podejść do nich kiedy zobaczyliśmy ich w galerii. Teraz nie będziesz miała wyjścia. Wiem, że tęsknisz za nimi.
  • Boże kochany jesteś! Rzucam mu się na szyję i czule go przytulam.
  • Wiesz, po prostu chciałem spełnić twoje marzenie. Czule dotyka mojego policzka.
  • Tylko, że ja tam nie pójdę...
  • Jak to? Pyta zdziwiony.
  • Normalnie. Nie dam rady. Stres mnie zje. Ty pójdź.
  •  Ja mam dziś próbę jutro koncert! Nie ma mowy idziesz tam! Szykuj się mecz za dwie godziny. Mówi stanowczo.
  • Jak to za Dwie godziny? To ile ja spałam?
  • Długo. Jest 13. mówi ze śmiechem.
  • Bycie psychologiem to ciężka robota. Ciężko wzdycham.
  • Dobra koniec gadania! Szykuj się. Wybieraj najlepsze ubrania i zrób się na bóstwo.
  • Najlepsze ubrania z lumpeksu. Mówię chichocząc.
  •  Ale większość markowa! Dobra ty leć się szykuj. Ja jadę na próbę. Baw się dobrze. Tylko pamiętaj, że jutro koncert. Mówi i całuje mnie czule w czółko
  • Jak ja nie lubię reggae. Warczę.
  • Ale mnie lubisz i musisz tam być! Rozkazuję mi. - Baw się dobrze. Dodaję po chwili i wychodzi z mojego pokoju.
  • Jesteś najlepszym przyjacielem na Świecie! Wykrzykuję jednak nie słyszę już odpowiedzi.   Ulegam mu, oczywiście pójdę na ten mecz. Od  dawna marzyłam o tym, by ich spotkać Nie pozostało mi nic innego jak iść się szykować. Idę do szafy wyciągam jakieś w miarę porządne ubrania. Nagle z pomiędzy ubrań wypada zdjęcie. Na nim ja ,Andrzej i Karol. Stoimy objęci ze świadectwami w dłoni, tamtego dnia widzieliśmy się po raz ostatni. Minęło dziesięć lat... Tak bardzo za nimi tęskniłam, tak bardzo mi ich brakowało. Wiem, mogłam ich odzyskać. W sumie to moja wina, bo już dawno powinnam się do nich odezwać. Jednak strasznie się bałam, bałam się, że nie zrozumiecie mojej sytuacji. Teraz też się boję, naszego spotkania po latach. Zastanawiam się czy mnie poznają? Czy znów będziemy nie rozłączni. Ogarnia mnie straszny niepokój, ale muszę zrobić ten pierwszy krok.
  • I dziś znowu będziemy razem mówię z zadumą. Kładę zdjęcie na stoliku. Biorę ubrania i szybko ruszam w stronę łazienki.

Kilka godzin później.

Jest godzina 17. Stoję przed wejściem do szatni. Ja zawsze mam farta! Spóźniłam się na autobus. Kiedy przybyłam na halę mecz się już zaczął. Pokazałam więc ochroniarzowi przepustkę  a on zaprowadził mnie przed szatnię. Siedzę na ławeczce i przypominam sobie nasze wspólne chwile, nasze dzieciństwo. Nie mogę uwierzyć, że po tylu latach znowu będziemy razem. Nagle słyszę tłum kibiców skandujący na cześć waszego klubu. Ogarnia mnie strach.  Wiem, że za chwile wyjdziecie z szatni. Wiem, że za chwilę się spotkamy. Nie wiem jak się zachować, nie wiem jak zareagujecie. A może wy mnie nie pamiętacie ? Czas wlecze się nieubłagalnie. Nagle słyszę otwierające się drzwi. Od razu pochylam głowę i zatapiam wzrok w podłogę, serce biję mi jak opętane.




No to mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;) Autorka opowiadania zaangażowała się w tego bloga więc jest dobrze ;) 
Proszę się wpisywać do zakładki informowani. Dziękuję za komentarze, bardzo nam miło;) 
Następny rozdział myślę, że ukaże się na początku tygodnia, chyba że ten rozdział się spodoba. Tak więc pozdrawiam i do następnego;*

piątek, 19 lipca 2013

Prolog.


„Żegnam was,już wiem nie spotkamy się.”
Koniec roku szkolnego. Dzień na który czekaliśmy całe dziesięć miesięcy. No dobra,biorąc pod uwagę nasze nieobecności. Spowodowane rzekomymi anginami,grypami i innymi schorzeniami. To chodziliśmy do tej szkoły może siedem miesięcy,ale to nie lada wyczyn. Kolejna szkoła za nami. Tak właśnie dziś skończyliśmy gimnazjum. Czuję się staro,a jak sobie pomyślę,że znam was jakieś jedenaście lat,to czuję się jak emeryt. Przecież to większa część mojego życia. Siedzimy na plaży,nad Wisłą. To nasze ulubione miejsce. Przychodzimy tu kiedy mamy jakiś problem,kiedy jesteśmy na wagarach,kiedy chcemy spędzić czas razem po prostu. Kiedy byliśmy dziećmi przychodziliśmy tu z rodzicami. Stwarzaliśmy wtedy nasz własny świat. Ja byłam księżniczką a wy rycerzykami chroniącymi mnie przed wszelkim złem. I tak jest do dziś. Księżniczką co prawda nie jestem,wam do rycerzyków też wiele brakuje. Jednak zawsze mnie bronicie,wspieracie. A teraz ma się to wszystko skończyć.. Ten cały wyjazd do Hamburga. Tak bardzo nie chcę was zostawiać. Tak bardzo boję się tego co spotka mnie w przyszłości. Tak bardzo boję się,ze was stracę. A najbardziej boję się tego,ze stracę cię na zawsze i nigdy więcej cię nie zobaczę. To jest takie dziwne. Jesteś moim przyjacielem,znam cię od dawna. A ja po prostu czuję,ze się w tobie zakochałam. Wpadłam po uszy. Chciałam ci to powiedzieć,zwlekałam z tym. A teraz,teraz jest już za późno. Nawet jeśli powiedziałbyś,ze czujesz to samo,to tylko skomplikowało by nasze życie. Ty tu ja w Hamburgu. A poza tym miłość ? Miłość w wieku piętnastu lat ? Nie! To pewnie jakieś zauroczenie,albo po prostu hormony uderzyły mi do głowy. Zresztą to już nie ważne. Muszę wam to powiedzieć,muszę! Jak mam to zrobić ? Jak mam wam powiedzieć,że po prostu was zostawiam? Znacie mnie i wiecie,ze nie potrafię sprzeciwić się rodzicom,za bardzo ich szanuję. Mój brat jest za bardzo zajęty by się mną zajmować. A zresztą wiecie,że on jest nieodpowiedzialny i rodzice w życiu by mnie z nim nie zostawili.. Jak mam wam powiedzieć,że to nasze ostatnie spotkanie,że pewnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Jak ? Eh,każde z nas pójdzie w swoją stronę. Pewnie zostaniecie znanymi siatkarzami. A ja będę mieszkać w tych Niemczech,pewnie wyjdę za jakiegoś Adolfa,Gerarda czy innego Niemca,urodzę mu dzieci i będę kurą domową. A nasze drogi nigdy więcej się nie zejdą. Siedzę na kamieniu i rysuję coś patykiem na piasku. Spoglądam na was,rozwiązujecie jakiś durny test z gazety dla nastolatków.
  • Jaki jest najlepszy sposób na poderwanie dziewczyny? Spoglądasz na Karola i śmiejesz się w głos.
  • Wylanie zupy mlecznej na obiekt,który Ci się podoba. Odpowiada stanowczo.
  • Poczekaj aż przeczytam propozycje debilu! A poza tym wyrwałeś kogoś tym sposobem ? Chichoczesz,jednak na twojej twarzy pojawia się zaciekawienie.
  • Dwie najlepsze dupy w mieście stary. Odpowiada z dumą.
  • Niby kogo ? Opierasz ręce na biodrach i pytasz z jeszcze większym zaciekawieniem.
  • Biankę i ciebie i to pierwszego dnia w przedszkolu. Odpowiada z uśmiechem. Uderzasz go w głowę,po czym oboje wybuchacie śmiechem. Ja jestem tak jakby nieobecna. Wpatruję się w ziemię i nadal bazgrzę coś na tym piachu. Podchodzisz do mnie,klękasz przede mną,opierasz dłonie na moich kolanach.
  • Bianeczko co się dzieję? Pytasz czule.
  • Nie trać głowy zawsze masz nas. Karol podchodzi do mnie i obejmuję mnie od tyłu. Spoglądam na ciebie.
  • Jutro wyjeżdżam do Hamburga. Odpowiadam smutnym tonem głosu.
  • Dobra ! Przywieź mi fajną... przybiera pozę myśliciela. - Albo nie. Niemki nie są fajne. Dodaję z rozczarowaniem.
  • Nie martw się przecież wrócisz niedługo. Mówisz z uśmiechem i głaszczesz mnie po głowię.
  • Nie rozumiecie. Ja wyjeżdżam na stałe. Tata dostał propozycje pracy w Hamburgu. Chowam twarz w swoje dłonie i ronię kilka łez.
  • Jak to ?Nie możesz zostać z Kubą ? Nie możesz zostać u wuja? Nie wiem już,coś się wymyśli. Kłos nerwowo chodzi z miejsca na miejsce.
  • Jakub jest nieodpowiedzialny. Bałbym się gdyby z nim zamieszkała. Spoglądasz na niego stanowczo. Dochodzi do mnie,że nie ma wyjścia z tej sytuacji.. Zaczynam płakać.
  • Bianuś! Spokojnie. Widząc moje zachowanie Kłos podchodzi do mnie od tyłu i mocno mnie przytula.
  • Hamburg to nie koniec Świata. Będziemy mieli kontakt. Mówisz ze sztucznym uśmiechem. Próbujesz mnie pocieszyć. Kłos staję obok ciebie.
  • A jeśli nawet,nam uciekniesz i nie będziemy mieli kontaktu. Znajdę cię Obiecuję! Mówi stanowczo i przykłada prawą rękę do swojej lewej piersi.
  • Która godzina? Pytam odbiegając od tematu.
  • Dwudziesta. Odpowiadasz.
  • Muszę już iść do domu. Mama kazała mi wrócić wcześniej. Z samego rana wyjeżdżamy. Podnoszę się z kamienia,. Chwytacie mnie pod ramiona i idziemy w stronę mojego domu. Droga mija nam w ciszy,jak nigdy. Każdy z nas zdaję sobie sprawę,że to koniec jakiegoś etapu w naszym w życiu. Plany,które mieliśmy raczej się nie spełnią. Wszystko się zmieni,tak po prostu. Po jakiś piętnastu minutach jesteśmy pod moim domem. Stajecie przede mną.
  • Proszę nie zegnajmy się długo. Mówię błagalnym tonem głosu.
  • Pamiętaj masz nasze numery telefonów,gadu..To nie koniec Świata! Wszystko będzie dobrze. Przytulasz mnie mocno do siebie.
  • Właśnie wszystko będzie dobrze. Powtarza wzruszonym głosem. Wtulam się w was mocno.
  • Proszę idźcie już. Mówię ze łzami w oczach. Oboje przytulacie mnie mocno.
  • Do zobaczenia. Wszystko będzie dobrze. Mówicie i puszczacie mnie z uścisku. Odchodzicie a ja ruszam w stronę mojego mieszkania,staję na progu. Obserwuje was.
  • To już koniec świętej trójcy. Będzie mi was brakowało. Mówię pod nosem siadam na schodku i zaczynam rzewnie płakać.



    No to mamy prolog. Bardzo proszę o komentarze, w ten sposób udowodnić autorce opowiadania,  że pisze bardzo dobrze;) Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowościach, odsyłam do zakładki Informowani .Jeszcze raz zachęcam do komentowania i do następnego, który ukaże się w przyszłym tygodniu ;) 
    Pozdrawiam ;*